Szukaj na tym blogu

piątek, czerwca 29, 2012

20. Przechadzka

*Ola*
Obudziłam się późnym popołudniem. Z początku nie wiedziałam gdzie się znajduję, lecz po chwili wszystko dokładnie sobie przypomniałam. Leżałam w przytulnym, jasnozielonym pokoju w Anglii. U samego zespołu  1D. Do tego dnia nie mogłam sobie wyobrazić, w jaki sposób to wszystko się potoczyło. „A może to tylko sen? Może nasza „przygoda” z nimi, to tylko wybryk mojej wybujałej wyobraźni…”
Powoli zwlekłam się z „mojego” łóżka, delikatnie uchyliłam drzwi i wyszłam na korytarz. 
„Hmm. Zbyt cicho” pomyślałam, mimowolnie się uśmiechając. Zawsze wydawało mi się, że mieszkanie z piątką takich wariatów, nie może zdać się spokojne i rutynowe. Ci ludzie mieli nadto energii, aby zachowywać się w normalny dla człowieka sposób. Postanowiłam dokładnie spenetrować całe mieszkania. Żadnej żywej duszy. Wpierw trochę mnie to zaniepokoiło, lecz wchodząc do kuchni wszelkie moje wątpliwości zostały rozwiane. Do lodówki była przyczepiona mała, niebieska karteczka, którą podtrzymywał drobny magnez, przedstawiający Chudego z Toy Story. Na mojej twarzy, mimowolnie zagościł uśmiech .
„Jesteśmy na gali. Wrócimy późnym wieczorem. Czuj się jak u siebie. Jeżeli chciałabyś gdzieś wyjść, klucze są w zielonej szafce (trzecia półka od góry) w przedpokoju.
                                                                                                   Liam xxx
                                                                                                                i reszta. :)"

No tak. Daddy zawsze musiał o wszystkim i o wszystkich pamiętać. Co by oni bez niego zrobili? Taki przyjaciel to prawdziwy skarb.
                                                                                *
Siedziałam przed telewizorem z pełną miską pop-corn’u( bo tylko to znalazłam w ich szafkach w kuchni) ,oglądając różne , brytyjskie programy. Tak, nudziło mi się. 
„Nie, Roberto, nie opuszczaj mnie !” Słysząc ton głosu, wydobywający się z ust aktorki grającej w serialu, zrobiłam tzw. facepalma. Nuda mnie przytłaczała. Nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Po chwili, poczułam w kieszeni spodni wibracja. Oho, ktoś się do mnie dobija. Zwinnie wyciągnęłam telefon. Ujrzałam na wyświetlaczu roześmiane zdjęcie Kingii. Bez wahania odebrałam połączenie. Wpierw, dostałam naganę za to, że nie zadzwoniłam do niej wcześniej. Lecz przyjaciółka nie potrafiła się długo na mnie gniewać. Opowiedziałam jej wszystko, co zaszło do tej pory w Londynie. Czułam, że dziewczyna bardzo się cieszy moim szczęściem, lecz w głębi serca odczuwa smutek. Wiedziałam, że Kinga bardzo pragnęła być tu wraz ze mną…

Godziny mijały. Na zegarze wybiła 20.00, lecz ja nadal nie wiedziałam, czym mam się zająć.  Na szczęście po chwili, wpadałam na doskonały pomysł.  Będąc w Londynie już drugi raz, bardzo mało zwiedziłam. Zawsze chciałam ujrzeć, jak wygląda Big Ben nocą. Prędko narzuciłam na siebie czerwoną bluzę i torbę, nałożyłam czarne trampki i odszukałam klucze, do których dojście do nich zawarł Liam w swoim liściku. 
-O, wstałaś-usłyszałam głos dobiegający zza mych pleców, podczas zamykania drzwi. Automatycznie się odwróciłam i ujrzałam całą piątkę w czarnych garniturach. Nie powiem, wyglądali nieziemsko. 
-Tak, jakieś kilka godzin temu. A teraz chcę się gdzieś przejść… Czekajcie, ale co wy tak wcześnie to robicie? Sami napisaliście, że będzie później. 
-No tak, ale…- głos zabrał Harry-spójrz na Nialla. 
Chłopak nie wyglądał zbyt dobrze. Jego twarz była cała sina, a lewą ręką podpierał się Styles’a. 
-No niestety, nasz Horanek ponownie się przejadł- zażartował Lou. Nikt nie wybuchnął śmiechem, lecz za to Tommo został spiorunowany przerażającym wzrokiem od każdego z nas. 
-No to my ci nie przeszkadzamy. Nasza dzielnice jest  cudowna-po chwili rzekł Harry, posyłając ciepłe  spojrzenie. Czy od naprawdę musi posyłać ten markowy uśmiech? Znając życie, moja mina w tym momencie wyglądała tak  :„co, coś mówiłeś”
-Ale pamiętaj, bądź przed 22.00- dodał stanowczo Dady. 
-Tak, tato- odpowiedziałam na odchodne, po czym wszyscy wybuchli śmiechem wraz z Liam’em.
                                                                                  *
Szłam pustymi uliczkami Londynu. Zdawało mi się to trochę dziwne, ponieważ myślałam, że to miasto przez 24 godziny na dobę tętni życiem.  Po kilkunasto minutowej przechadzce, wreszcie dotarłam do upragnionego celu. Widok który ujrzałam, zaparł dech w piersiach. Tysiące migoczących gwiazd oświetlało wysoki budynek. Big Ben odbił się w wodzie, niczym obrazek namalowany akwarelami. Po drugiej stronie zaś, zdołało się ujrzeć London Eye. Wpatrywałam się w ten cudowną panoramę kdługi, długi czas, robiąc przy tym masę zdjęć. Fotografia była moją pasją od dzieciństwa. Wpoił mi ją tata, który nie rozstawał się na metr ze swoim aparatem. Zawsze razem fotografowaliśmy wszelkie żyjątka i kwiaty, a następnie sprzeczaliśmy się o to, które zdjęcie zostało lepiej wykonane. Brakowało mi tego…
Z rozmyślań wyrwały mnie zimne krople, przenikające przez moją cienką bluzę. No tak. Prawdziwa angielska pogoda. Deszcz, wiatr i chłód. A ja oczywiście, zapomniałam zabrać parasolki. Deszcz, z minuty na minutę, przybierał coraz gorszą postać. Nie widząc żadnej otwartej kawiarenki bądź sklepu w najbliższej okolicy, musiałam przeczekać  na zewnątrz. Przystanęłam pod najbliższym drzewem, czekając chyba na cud…
Po chwili ujrzałam nad sobą ogromny, niebieski parasol. Tak, jakaś dobra duszyczka zlitowała się nad moim brakiem wiedzy, związanym z brytyjską pogodą. Chciałam podziękować swojemu wybawicielowi. Obróciłam się delikatnie w jego stronę i ujrzałam … Harr’ego? Ale co on tu robił ?Jak..
-Tak myślałam, że nie wzięłaś parasola-uprzedził mnie chłopak, ocierając z mych policzków krople deszczu. 
-Ale skąd wiedziałeś, że akurat tutaj będę ?-zapytałam zdezorientowana, nie mogąc ukryć swojego zdziwienia. 
-Hmm… Telepatia- odpowiedział, robiąc przy tym znaczącą minę-A tak szczerze, to kilka razy mówiłaś mi, że chciałabyś obejrzeć Londyn nocą. Wiedziałem, że to jest najlepsze tego typu miejsce, aby zobaczyć całą panoramę, więc bez wahanie pobiegłam cię odszukać, abyś nie przemokła do suchej nitki.
-Wiesz, że kolejny raz ratujesz mi w pewnym sensie życie- oznajmiłam, posyłając szczery uśmiech.
Po chwili Harry delikatnie uniósł mój podbródek. Nasze twarze ponownie dzieliło kilka centymetrów. Wpatrywałam się w jego zielone tęczówki, zatracając się w nich z sekundy na sekundę.
-Ja wiem, że to wszystko co się przedtem wydarzyło, było tylko wyłącznie moją winą…- odrzekł oschle-zachowałem się jak palant…
-Tak, to prawda. Zachowałeś się jak ostatni palant-oznajmiłam triumfalnie, na co oboje zaśmialiśmy się pod nosem.
-Czy ty raz w życiu dasz mi dokończyć ?!-zapytał z nutą oburzenia, lecz ciągle się uśmiechając. 
Delikatnie pokiwałam i wsłuchałam się w dalszy monolog chłopaka.
-Ale… wpierw było inaczej. Pamiętasz nasza pierwsze spotkanie?- zapytał, a na jego twarzy mimowolnie zagościł uśmiech- Gdy wchodziłaś do naszego VIP room’u, od razu wiedziałam, że jesteś kimś wyjątkowym. Blond włosy, okalające twoją subtelną twarz, idealne komponowały się z czarnymi tęczówkami twoich oczu. A potem, gdy rozmawialiśmy w kawiarence? Czułem, jakbym znał cię wiele lat, a to zaledwie było kilkanaście minut. A potem. Xfactor, próby … no i ta impreza…
Po tych słowach nastała cisza. Harry chyba nie wiedział, co ma powiedzieć, albo nie potrafił tego obrać w słowa, ponieważ zaczął się bawić własnymi palcami… 
-Jezu, Ola…- wyrzucił parasol na ziemię, biorąc moje dłonie. Poczułam jego ciepło, którego tak bardzo mi brakowało- Nie jestem dobry w wygłaszaniu tego typu monologów. Ale jedno wiem na pewno-jego głos zadrżał, tak samo jak i dłonie-pewien palant, który skrzywdził najbliższą w jego życiu osobę, jest w niej bezgranicznie zakochany, i nie wie czy to osoba da mu jeszcze jedną… szansę ?
Moje serce automatycznie przyspieszyło tępa. Oddech wydawał się ciepły, lecz bardzo nieregularny.  Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Chyba najzwyczajniej mnie to zaskoczyło.
-Tak, myślałam-odparł ze zdenerwowaniem-zapomnij o …
-Harry! Teraz ty pozwól mi dokończyć!- przerwałam, wbijając wzrok, w jego smutne oczy- Ta osoba przyjmuje wszelkie przeprosiny, i również zakochana jest na zabój w tym pewnym palancie, i z największą przyjemnością da mu jeszcze jedną szansę. 
W oczach Harrego automatycznie ujrzałam iskierki. Po chwili poczułam ciepły oddech chłopaka, a następnie nasz usta złączyły się w jedność. Chciałam, żeby ta chwila chwała wiecznie. Nie interesowało mnie to, że przemakaliśmy z minuty na minutę coraz bardziej, oraz to, że przechodnie przypatrywali się nam z pogardą.
-Wiesz, że będziemy chorzy, stojąc w tym deszczu?- zapytał po pewnym czasie.
-Tak, wiem- odpowiedziałam szeptem, ponownie wtulając się w Harrego. Poczułam tylko ręce oplatające moją talię i ciepły pocałunek we włosach. Teraz liczyliśmy się tylko my. Harry i ja.
_____________
No to nowy rozdział gotowy. Mam nadzieję, że się podoba. Osobiście uważam, że nie potrafię pisać romantycznych scen. :D
Pamiętajcie:
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
BTW. No i wreszcie wakacje ! Macie jakieś plany ? 
~Mrs. Styles :3

czwartek, czerwca 21, 2012

19. Przylot

 *Ola*
‘Coldplay- Pardise’, ujrzałam na ekranie telefonu.  Już dobre z dwie godziny leciałam do Londynu.  Lecz bez Kingi. W takich chwilach strasznie mi jej brakowało. Tych wygłupów w samolocie, opowiadania starych historii i jej śmiechu. Szczerze powiedziawszy, pobyt tam, nie będzie tak ciekawy  bez jej osoby…
-Proszę zapiąć pasy, za chwilę lądujemy- z rozmyślań wyrwał mnie głos stewardessy. Pośpiesznie  wykonałam dane polecenie, będąc myślami ciągle w Polsce, z Kingą.
                                                                           *
-Oh, przepraszam bardzo- powiedziałam, przepraszającym tonem, wpadając na kogoś na lotnisku z moją ogromną walizką. Choć uważałam, że mój ekwipunek jest niewielki, osobę tą, mały wypadek musiał troszeczkę zaboleć. Mężczyzna rzucił tylko gniewne spojrzenie, i powiedział, abym uważała. ‘Tak, jakbym sama o tym nie wiedziała. Londyn jest po prostu zbyt wielki’, pomyślałam. Przepchałam się jakoś przez całą procedurę z walizkami i dotarłam tuż do wyjścia z lotniska. I w tym oto momencie, olśniło mnie.’ Przecież  nawet nie zawiadomiłam chłopaków o tym, że przyleciałam do UK. Nie zadzwoniłam, nie wysłałam sms, emaila. Po prostu nic. ‘Załamana, wstąpiłam do jakiejś kawiarenki wewnątrz lotniska, i zaczęłam grzebać w telefonie. Ponownie na mojej twarzy zagościło przerażenie. Jak to możliwe, że nie mam numeru telefonu ŻADNEGO z chłopaków ?! Nie miałam pojęcia co z tym wszystkim zrobić. Lecz to nie było najgorsze. Po chwili ujrzałam flesz aparatu. Zrobiłam kwaśną minę i przymknęłam powieki. Z czasem,  przede mną pojawiła się masa fotografów i fotoreporterów. Moja mina wyrażała tzw. „WTF”, gdy usłyszałam pytania typu :
Czy to prawda, że ty i Harry Styles jesteście parą ? Nie zaprzeczysz chyba owym zdjęciem, które krążą w sieci ; Od kiedy się spotykacie? ; Czy Harry przyjedzie po ciebie na lotnisko?
Ponownie ogarnęło mnie przerażenie i nie wiedza o tym, co mam począć. Szybko zarzuciłam na ramię torbę, ciągnąc za sobą walizkę. Lecz tzw. „hieny” dziennikarskie pognały za mną. Pędziłam przez całe lotnisko, nie zważając na reakcje innych ludzi. Marzyłam tylko o tym, aby znaleźć jakąś toaletę, przeczekać „atak hien” i w jakiś sposób skontaktować się z 1D. Choć z moim szczęściem, najprawdopodobniej to nigdy by się nie udało.
Lecz niestety okazało się, że moja kondycja stoi na niskim poziomie. Po przewieszce, niemalże runęłam na ziemie, nie mogąc złapać oddechu. Aczkolwiek posiadając piątkę z wf, powinnam bez najmniejszej zadyszki przebiec cały dystans… Po chwili poczułam, że ktoś pomaga mi wstać, biorąc do jednej ręki mój cały ekwipunek, a drugą łapiąc mnie w pasie i prowadząc biegiem w jakieś ustronne miejsce. Wpierw, chciałam się dowiedzieć, kim był owy nieznajomy, lecz tymczasowy brak oddechu nie pozwalał mi na to. W przeciągu kilku minut znalazłam się na obrzeżach lotniska. Żadnych ludzi, jakichkolwiek dziennikarzy i aparatów. Teraz dopiero poczułam, jakie to szczęście nie być rozpoznawalnym człowiekiem w mediach.
-Bardzo ci dziękuję, za… - zaczęłam dziękować wybawcy, lecz nie mogłam dokończyć swojej wypowiedzi. Dopiero teraz zauważyłam zielone oczy, brązowe loki i pełny radości uśmiech. Nie mogłam ukryć swojego zaskoczenia, a zarazem przerażenie. Przede mną stał sam Harry.
-Po twojej minię sądzę, że raczej nie jesteś zadowolona ze spotkania ?-rzekł ze zrezygnowaniem.
-Nie, nie o to chodzi- posłałam ciepłe spojrzenie chłopakowi, po czym on machinalnie się uśmiechnął- po prostu jestem zaskoczona. Ale czekaj… skąd ty wiedziałeś, że ja….
-Chodź, opowiem ci wszystko w czasie drogi- przerwał, biorąc moje walizki- no i witam w Londynie-odrzekł, posyłając zabójczy uśmiech.

Szliśmy wąskimi uliczkami, wreszcie docierając do samochodu chłopaka. I ponowne zaskoczenie. Ogromne, czarne BMW stało tuż przede mną. Harry musiał zauważyć moją pełną zdziwienia minę. Zaśmiał się cicho pod nosem, na co ja posłałam mu złowrogie spojrzenie. Szybko umieścił moje walizki w bagażniku, otworzył drzwi od samochodu i z tym swoim angielskim akcentem poprosił mnie,  abym wsiadła do środka. Wybuchłam przeogromnym śmiechem i po chwili wykonałam jego prośbę, wciąż nie mogąc się opanować .

Jechaliśmy zatłoczonymi, londyńskimi ulicami. No tak, takie uroki tego miasta. Wreszcie dowiedziałam się skąd chłopacy wiedzieli o moim przyjedźcie. Oczywiście, moja jakże poukładana przyjaciółka wcześniej poinformowała zespół, kiedy i o której będę na miejscu. Oh, Kinga. ‘Dlaczego cię tu nie ma’. Ta myśl, ciągle przewijała mi się w umyśle. Lecz już niedługo mój plan, zostanie wcielony w życie…
Podróż do  mojego tymczasowego „domu” w towarzystwie chłopaka minęła bardzo zabawnie. Opowiadał mi wiele ciekawych historii, jakie wydarzyły się w czasie mojej nieobecności. Wiele było bardzo komicznych. Np. jak Louis obrał z dwadzieścia marchewek, a te zostały pochłonięte przez Liama. Chłopak  gonił potem kolegę po całym mieszkaniu, wykrzykując, że łyżki się jeszcze nad nim zemszczą.
Naprawdę, bardzo mile się spędzało czas z Harry’m. Jego optymizm, doskonałe patrzenie na świat, sprawiało, że mimowolnie na twarzy gościł uśmiech.
Po jakimś czasie nastała cisza. Żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. Miałam mieszane przeczucia.
-Ola, ja..ten… no-nie wiedział od czego ma zacząć. Można by powiedzieć, że wyglądało to słodko w jego wykonaniu- chciałem z tobą… no… porozmawiać o… tobie… znaczy o nas…- wypowiadając te słowa, machinalnie utkwił wzrok na kierownicy. Oho, moje przeczucia się potwierdziły. Nasza rozmowa powoli schodziło na niewłaściwy tor. ‘Lecz.. czy to nie dobry moment, aby powiedzieć o swoich uczuciach?’ Ciągle dręczyły mnie takie myśli. ‘Dobra, co tam, raz kozie śmierć’, jak to mówiła moja babcia.
-Harry, ja…- nie zdołałam dokończyć, ponieważ z mojej kieszeni rozbrzmiał dzwonek, oznaczający, że ktoś do mnie próbuje się dodzwonić. Posłałam chłopakowi przepraszające spojrzenie, na co on przytaknął i pędem odebrałam telefon. Była to oczywiście moja mama. Nasza rozmowa trwała dobre z piętnaście minut. Rodzicielka zadawała masę pytań, na które ja, choć nie mając na nie ochoty, musiałam odpowiadać.
-No to jesteśmy na miejscu- powiedział chłopak, w tym samym czasie, kiedy ja właśnie zakańczałam rozmowę. Wysiedliśmy z samochodu, Harry wziął walizki i gestem pokazał mi drzwi, w których stronę mam się kierować. Już chciałam nacisnąć na dzwonek, lecz w tej same chwili drzwi raptownie się otworzyły. Ujrzałam w nich roześmianego Tomlinsona. Bez chwili namysłu wciągnął mnie do mieszkania, i wrzasnął z całej siły, cytuję” Ho no tu, Ola przyjechała”. Po chwili cały zespół zjawił się na parterze. Zaczęły się uściski, całusy i… lamenty? Tak, Horan lamentował, że nie przywiozłam dla niego żadnego jedzenia z Polski. Lecz wiedziałam, że to nie było jedyną przyczyną jego zachowania. Tęsknił za Kingą. Miał nadzieję, że rodzice przyjaciółki jeszcze zmienią zdanie. Po jakimś czasie musiałam przeprosić całe towarzystwo, ponieważ podróż straszliwie mnie zmęczyła. Choć było południe, marzyłam o tym, aby znaleźć się w łóżku. Harry pokazała mi „mój” pokój.
-Porozmawiamy potem-powiedziałam na odchodne, uśmiechając się radośnie. Chłopak odwzajemnił mój uśmiech, całując mnie przy tym w czoło i życząc kolorowych snów. Nie wiem czemu, ale poczułam, że się rumienię, i pędem rzuciłam się na łóżko. Nie wiedząc kiedy, zasnęłam jak niemowlę...
                                               __________________
No to kolejny rozdział. Miejmy nadzieję,że wam się podoba. I oczywiście prosimy was o komentarze. Chcemy wiedzieć, czy ktoś to czyta. ;3
Pozdrawiam

Mrs. Styles.

sobota, czerwca 16, 2012

18. Smutna wiadomość.

*Kinga*
To były najgorsze dni od czasu wyjazdu z Londynu. Minęło już tyle czasu od ostatniego spotkania z nimi. A przede wszystkim od spotkania z Niallem. Tak strasznie tęskniłam. Z resztą, nadal tęsknię. Jest coraz ciężej. A o szkole wolę już nie wspominać. Asia nie zostawiła na mnie i Oli ani jednej suchej nitki. Na szczęście to już ostatni rok... W dodatku sytuacja w domu nagle stała się mocno napięta od wczorajszej rozmowy. Ledwo już tam wytrzymuję. Gdy doszedł do mnie SMS od przyjaciółki byłam ogromnie szczęśliwa. Wtedy to przyszłą moja kolej. "A szkoła? Dom? Rodzina? Przyjaciele? Powinnaś się uczyć. To jest teraz najważniejsze! Nie ma mowy o żadnym wyjeździe! Nawet na parę dni!". Nie obchodziły ich żadne argumenty. Nie wiedziałam jak to powiem Oli...
Gdy zobaczyłam jej rozradowaną twarz nie byłam w stanie się nie uśmiechnąć. Ale momentalnie też posmutniałam. Od razu zauważyła, że coś jest nie tak.
-Kinga. Wiedz, że mi możesz powiedzieć. Przecież widzę, że coś się dzieje.
-Wiesz... rozmawiałam z rodzicami o kontrakcie i...- z trudem zaczęłam.
-No właśnie! Opowiadaj!
-Powiedzieli, że..-głęboki wdech.- nie ma mowy o żadnym wyjeździe. Żebym nawet nie próbowała ich namawiać- jak się spodziewałam, popłynęły łzy. Przyjaciółka była w lekkim szoku. Przytuliła mnie. To był najgorszy moment.  Nastała długa cisza. Milczałyśmy tak przez dłuższy czas. Przerwał nam mój telefon. Mama cała zmartwiona pytała się gdzie jestem. Fakt, nie było mnie już od ok. 4 godzin, ale znając sytuację, nie spodziewałam się, że powie to z takim  niepokojem, że nie jestem w domu.
-Zobaczysz, jeszcze będziesz śpiewać z nimi w studiu. Jestem tego pewna- na pożegnanie uśmiechnęła się. Wyczuwałam jakiś podstęp, ale moje przeczucia zniknęły gdy przypomniało mi się, że nie mogę już nic z tym zrobić. NIC...

*
-Dzień dobry, jest Ola?- stałam pod drzwiami domu już dobre 15 minut czekając, aż ktoś mi otworzy. W sumie, nie dziwiłam się. Była w końcu 6 rano.
-Tak, zaraz zejdzie- odpowiedziała mama Oli przecierając oczy.
-K..Kinga? Hej! Co tu robisz tak wcześnie?- była równie zdziwiona.
-Jak to co? Dziś dzień wylotu. Chodź- chwytając ją za rękę weszłam do śpiącego jeszcze domu.- Musisz się spakować!
-Co? ale przecież...O NIE. Bez ciebie nie jadę. Miałyśmy tam być razem, pamiętasz? RAZEM!- doszła do siebie po szybkiej pobudce. 
-Ojej. Wiesz? Mam dziś dzień na opak. Słyszę na odwrót- wzięłam walizkę i zaczęłam ją pakować.
-Kinga! Stój! Słyszałaś, że nie jadę tam bez ciebie?!- chwyciła mnie za ręce.
-Nie. Masz tam jechać. Musisz tam pojechać za mnie. I dla mnie. Nie chcę żebyś mi się tu marnowała. Przy okazji pozdrowisz chłopaków- powiedziałam stanowczo. Jakby momentalnie zmieniła zdanie. Pomogła mi włożyć resztę rzeczy do walizki. Tak po prostu, bez słowa. Czułam, ponownie z resztą, że coś planuje. Gdybym tylko wiedziała co...


Lotnisko wciąż wydawało się niezwykłym miejscem. Mnóstwo ludzi, zamieszanie. Łatwo się było zgubić. Ola szła naprzód w swoim szybkim tempie pomimo ciężkiej walizki. Poszło na prawdę szybko. Nie zdałam sobie nawet sprawy jak doszłyśmy do samolotu. Jak trudno było się z nią żegnać! Wiedziałam bowiem, ze szybko jej nie zobaczę. Z jednej strony chciałam aby spełniło się jej największe marzenie. Lecz z drugiej, nie miałam już perspektyw aby ich zobaczyć, nagrać płytę. Została mi tylko nauka w Polsce. Wiedziałam, że zostanę tu zupełnie sama. Sama też będę musiała przejść przez wszystkie trudności, które mnie napotkają. A problemów i tak było już za dużo. 
-Ale dzwoń codziennie! I przywieź mi coś!- choć była już prawie w środku samolotu, usłyszała.
 Z trudem maskowałam łzy. W końcu odleciała. Nagle wszystkie najbliższe mi osoby znalazły się daleko ode mnie. Niall, Harry, Ola. Zostałam sama...
______________


Oto kolejny rozdział :) Nie jest jakiś długi, ale właśnie o to chodziło :) Następne będą na prawdę ciekawe. Już nie mogę się doczekać, kiedy je zobaczycie! :) Póki co zachęcam do komentowania i życzę Wam miłego weekendu, a raczej jego końca. :)



~Mrs.H xx :)

niedziela, czerwca 10, 2012

17. Szkoła


*Ola*
DRYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYŃ. Ugh. Cholerny budzik. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. 8:30. „Pora wstawać” ,stwierdziłam. Ciepłe promyki letniego słońca przebijały przez moje okno, wprowadzając mnie w stan błogości. Leżałam w ciepłym łóżku, zawinięta w kwiaciasty koc i mając pod głową ulubionego jaśka. Lecz najważniejsze było to, że znajdowałam się we własnym łóżku. Nareszcie byłam w domu.

Po chwili, leniwie zwlokłam się z łóżka. Szybko odbyłam poranną toaletę i ubrałam się.  Wchodząc do kuchni, z myślą zrobienia sobie śniadania, ujrzałam przyczepioną do lodówki karteczkę. Po charakterze pisma stwierdziłam ,że adresatem listu była mama. Oznajmiła w nim, że wróci dziś z tatą później, i mam się nie martwić. Poprosiła mnie również, abym zrobiła rutynowe zakupy w pobliskim sklepie.
Ugh. Nie chciałam dziś wychodzić z domu. Miałam ochotę tylko na spotkanie z Kingą…
W tym właśnie momencie, nie wiedząc dlaczego, przypomniałam sobie, że muszę zatelefonować do przyjaciółki. Prędko pobiegłam do telefon i umówiłam się z nią. Następnie zjadłam lekkie śniadania i pognałam w stronę parku.
                                                                              *
-Jak się masz ?-zapytała przyjaciółka, przytulając mnie na powitanie-Już lepiej ?
Odpowiedziałam tylko wymownym uśmiechem. To chyba wystarczyło, aby opisać całą tą sytuację. Rozmawiałyśmy jeszcze przez jakąś chwilę, lecz przerwał nam dźwięk dzwonka telefonu Kingi. Przyjaciółka musiała się zbierać, ponieważ przyjechała do niej ciocia. Żegnając się, oznajmiła również, że najprawdopodobniej spotkamy się w nowym roku szkolnym, ponieważ po wyjeździe cioci, sama wybiera się na upragnione wakacje. Troszeczkę mnie to przybiło, wiedząc, że przez najbliższe 3 tygodnie, nie spotkam się z przyjaciółką. Posłałam jej ponownie radosny uśmiech, i skierowałam się w stronę sklepu, w którym miałam zrobić „rutynowe” zakupy.

3 tygodnie póżniej…
Drogi Pamiętniku!
Bardzo cię przepraszam, że tak długo nie pisałam. Szczerze powiedziawszy, nic od mojego przyjazdu do Polski ,ciekawego, się nie wydarzyło. Nadal nie porozmawiałam z moimi rodzicami na temat kontraktu w Londynie. Po prostu… mam negatywne przeczucia…
Nie, stop. Dziś muszę z nimi pogadać. Przecież to już ostatnia szansa. Chłopacy sami powiedzieli, że decyzje mamy podjąć do połowy września.
Właśnie. Dziś pierwszy dzień szkoły. Tzn.2 września.  Sama nie wiem jak to będzie. Myślę, że ludzie będą plotkować na nasz temat. Chodzi mi, o mnie i o Kindze. Kilka dni temu dowiedziałam się, że do sieci wpłynęły nasze zdjęcia z chłopakami. Nawet te, na których ja z Harrym…


-Ola, Kinga po ciebie przyszła. Ruszaj się, bo biedna dziewczyna nie będzie tam na ciebie latami czekać!- krzyknęła moja mama, wybijając mnie z nurtu pisania. Szybko schowałam pod poduszkę pamiętnik, narzuciłam na plecy plecak i pognałam w stronę wyjścia.

Szłyśmy pustymi uliczkami w stronę szkołę. Szczerze, to czego innego mogłam się spodziewać. Było przed 7.00. Większość ludzi o tej porze śpi. Oczywiście nie licząc ludzi, którzy pracują …
 -I jak, rozmawiałaś z rodzicami?- ponownie zapytała przyjaciółka z lekką irytacją w głosie. Nawet nie słyszałam, kiedy zadała to pytanie po raz pierwszy. Nic nie odpowiedziałam, spuszczając wzrok i wpatrując się w moje trampki. Reakcję Kingi mogła przewidzieć. Spiorunowała mnie wzrokiem. Już kilka razy prosiła mnie, żebym nareszcie z nimi porozmawiała. Lecz sama też nic nie mówiła, co było dla mnie po części dziwne. Już chciałam się jej o to zapytać, ale nie wiedząc w jaki sposób, stałyśmy już przed wejściem do szkoły. Mimowolnie na siebie spojrzałyśmy. Przeczuwałyśmy, że ten dzień może nie należeć do przyjemnych…

Przepychałam się przez zatłoczony korytarz szkolny. Co chwilę jakaś dziewczyna bądź chłopak, przygniatał nas swoim plecakiem, robiąc przy tym słodką minkę i posyłając nam „przepraszające” spojrzenie. Na szczęście, nikt chyba nie oglądał brytyjskiego xfactora, a tym bardziej nikt nie przeglądał zdjęć, od których huczało w Internecie. Wszyscy zachowywali się normalnie, czyli tak jak zawsze w stosunku do nas. Lecz nasza radość nie mogła trwać wiecznie. Przed salą od historii, zastąpiła nam drogę szkolna `sweet grupcia` na czele z blondynką o imieniu Asia. Ubrana była bynajmniej dziwnie. Jej obcisła różowa bluzka z wieeelkim dekoltem, do tego białe rurki i dziwne, kilkunasto centymetrowe szpilki, sprawiały, że wyglądała komicznie. I ten makijaż. Po prostu jakaś tapeta. Nawet na imprezę tak bym się nie umalowała, a co dopiero pomyśleć w szkole. Nie żebym oceniała ludzi po wyglądzie. Jej charakter był jeszcze gorszy. Podobny do skrzyżowania modliszki i muchy końskiej. Nigdy nie widziałam osoby, która krzywdziła każdego, kogo spotka na swojej drodze….
-No to widzę, że chcecie podbijać świat, tymi swoimi marnymi głosikami?- zapytała, a nawet oznajmiła Asia, tym swoim ironicznym głosem, na co cała jej paczka zawtórowała donośnym śmiechem. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie chciałam już pierwszego dnia szkoły, wyprowadzić się z równowagi. Lecz dziewczyna ponownie zabrała głos.
-Widziałam te wasze zdjęcia z tym sławnym boysbend`em. Czekajcie, jak oni się tam nazywali? Aa, tak One Direction. Nie myślałam, że któremuś z nich, mogą się spodobać takie jak wy…- zmierzyła nas wzrokiem. Czułam, że zacisnęły mi się pięści. Ukradkiem spojrzałam na przyjaciółkę. Jej wyraz twarzy nie wyrażała żadnych emocji. Podziwiałam ją za to. Po chwili ponowni usłyszałam ten piskliwy głosik-Albo wy ich tak omotałyście wokół palca. A i Ola…- wskazała palcem na mnie- ty nie pasujesz do Harrego. Ktoś taki jak on, powinien znaleźć sobie bardziej wartościową osobę.
W tym momencie do oczu napłynęły mi łzy. Nie wytrzymałam. Z moich oczu płynęła rzeka łez. Na szczęście moja przyjaciółka szybko to zauważyło , zasłoniła mnie swoim ramieniem i stanęła naprzeciw Aśki.
-Zamknij się do cholery!- krzyknęła, tak że wszyscy uczniowi w szkole, zdołali ją usłyszeć.
-A co, grozisz mi?!- zapytała z krzywym uśmiechem.
Dzieliło je zaledwie kilka centymetrów. W pewnym momencie pomyślałam, że zaraz wszczął tak zwaną „solówkę”….
-Przepraszam dziewczęta, czy mogłybyście zająć już swoje miejsca? Lekcja się właśnie zaczęły-powiedziała nauczycielka wchodząc do klasy. Kinga automatycznie spuściła wzrok, odwróciła się od dziewczyny, łapiąc mnie za ramię, zaprowadziła do ławki. Usłyszałyśmy jeszcze głośne „Pff” grupki, lecz pani od historii dogłębnie spiorunowała ją wzorkiem.
Po chwili przyjaciółka podsunęła w moją stronę karteczkę .

„Wszystko w porządku już?”

Na znak, że już lepiej,  posłałam jej radosny uśmiech i pogłębiłam się w nowym temacie z historii.

Lekcje dłużyły się niemiłosiernie. Po lekcji historii miałyśmy zajęcie w Sali od chemii. Oczywiście, nauczycielka wpierw zrobiła nam kilkunastominutową kartkówkę z materiału z poprzedniego roku. Pech chciał, że na sprawdzianie były takie pytania, na jakie nie znałam odpowiedzi. Na następnych lekcjach nauczycieli również musieli przeprowadzić testy. 
-Wiesz, że dziś musisz porozmawiać z rodzicami- oznajmiła ponownie Kinga, podczas drogi powrotnej do domu. Nic nie odpowiedziałam. Rozstałyśmy się w milczeniu, wymieniając się tylko wymownymi spojrzeniami.

-Ale dlaczego ?!Dobrze wiecie, że to było jedno z moich największych marzeń!- wrzasnęłam najgłośniej jak potrafiłam ze łzami w oczach. Właśnie przeprowadzałam rozmowę z rodzicami na temat kontraktu płytowego. Dla nich, moje marzenia oczywiście się liczyły. Ale nie wiedzieli również, że mój wyjazd do Londynu, ma również inne przyczyny. Harry…
-Nigdzie nie pojedziesz! Szkoła jest najważniejsza! Jak będziesz miała odpowiednie wykształcenie,  to wtedy możemy o tym porozmawiać! Będziesz jeszcze miała czas, aby pobawić się w piosenkareczkę!- krzyknął ojciec. „Piosenkareczkę” to słowo najbardziej mnie zabolało. Dobrze wiedział, że to było moim marzeniem od zawsze. Być tą cholerną „piosenkareczką”. Jedyną nadzieją została moja mama. Spojrzałam jej prosto w oczy. Lecz ona też propagowała zdania ojca. Przeszyłam ich wzrokiem, wybiegłam z salonu w stronę swojego pokoju i trzasnęłam drzwiami. Rzuciłam się na łóżko, tłumiąc swój płacz w poduszce. „Dlaczego oni to zrobili? Nie chcę mojego szczęścia? Nie chcą, żebym czuła się szczęśliwa?”Te pytania ciągle przewijały mi się w mojej głowie. Może, gdyby wiedzieli co jest moją główną przyczyną wyjazdu do Londynu… Nie, wtedy to by na pewno się nie zgodzili. A w szczególności tata. Żeby dla jednego chłopaka, rzucić wszystko…
-Kochania, wszystko w porządku?- zapytała mama, wchodząc bezszelestnie do mojego pokoju i wytrącając mnie z rozmyślań. Nie miałam ochoty z nią rozmawiać. Byłam wściekła nie chciałam nikogo widzieć. Posłałam jej tylko złowrogie spojrzenie, na znak, że chcę zostać sama. Lecz rodzicielka nie dawała za wygraną. Usiadła koło mnie na łóżku, głaszcząc mnie po głowie, i rozpoczęła swój monolog.
-Olu, wiesz że możesz mi o wszystkim powiedzieć?- spojrzała mi prosto w oczy- Twój wyjazd do Londynu nie jest związany tylko z kontraktem, prawda ? Chodzi o tego…- zawahała się przez chwilę- o tego… chłopaka, Harrego. Twoja matka nie jest aż tak zacofana, żeby nie potrafić korzystać z Internetu. Widziałam te zdjęcie. Ty się po prostu… zakochałaś-powiedziała promiennie.
Do moich oczu napłynęła kolejna fala łez. Nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa. Wiedziałam, że moja rodzicielka zna mnie lepiej niż ktokolwiek. Mogłam się porozumiewać bez słów. Wyczytała z mojego wyrazu twarzy, że jest mi ciężko. Wtuliłam się w jej ramię, rzewnie płacząc. Po kilkunastu minutach mama ponownie zabrała głos.
-I tatą się nie przejmuj. Przekonam go na ten wyjazd. Moja zgoda jest przecież najważniejsza- oznajmiła promiennie, co wywołało na mojej twarzy delikatny uśmiech- a teraz idź już spać. Dobranoc kochanie.
Wychodząc z pokoju, rzuciła jeszcze wesołe spojrzenie i zamknęła drzwi. No tak, zbliżąła się już powoli północ. Chciałam się już położyć spać, lecz przypomniałam sobie, że muszę napisać przyjaciółce o tej radosnej nowinie. Pisząc sms’a, nie wiedząc kiedy zasnęłam, lecz zdążyłam na szczęście kliknąć przycisk „wyślij” i odpłynęłam w objęciach Morfeusza.
                                                         _____________________
Hello Everyone !
No to nowy rozdział gotowy. Miejmy nadzieję, że się Wam spodoba. Jest on najdłuższy, jaki do tej pory pojawił się na blogu.
Pozdrawiam i zachęcam do KOMENTOWANIA. :)
~Mrs. Styles

niedziela, czerwca 03, 2012

16. Podróż


*Ola*
Jeszcze raz. Jeszcze jeden nieszczęsny  raz się odwróciłam. Miałam nadzieję, że go ujrzę. Jego zielone tęczówki, niedbale ułożone loki opadające na czoło i ten śmiech. Zabójczy uśmiech, który każdą dziewczynę doprowadzał do stanu rozmarzenie. Lecz chłopaka nie było. Moja ostatnia nadzieja legła w gruzach. Z daleka widziałam tylko blond włosy Niallera, bejsbolówkę Zayna, czerwone spodnie Lou i kraciastą koszulę Liama. Harrego nie było. Tak po prostu. Nie chciał się nawet pożegnać. Choć wydarzyło się tyle rzeczy, myślałam, że się pojawi. „Nadzieja matką głupich” jak to powiadała moja babcia. Ale przecież ja byłam głupia. Popełniłam tyle błędów, których nigdy nie będę mogła naprawić…
-Ola, wszystko w porządku?- zapytała zaniepokojona przyjaciółka, zajmując miejsce w samolocie. No tak. Nawet nie zauważyłam kiedy do oczu napłynęły mi łzy. Spojrzałam kątem oka na przyjaciółkę. Również była przybita, lecz umiała to dobrze zamaskować. Nie chciałam z nikim wdawać się w dyskusję, lecz przyjaciółka ponownie zapytała-Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć. Porozmawiaj ze mną. –nalegała.
-Nie, proszę zostaw mnie w spokoju!- odpowiedziałam, a niemal krzyknęłam, przez co pary oczu wszystkich ludzi w samolocie zwróciły się w moją stronę. Nie chciałam być niemiła dla Kingi, lecz potrzebowałam samotności. Odwróciłam się od niej i zaczęłam wygrzebywać ze swojej przepchanej torby słuchawki. Oczywiście były poplątane. Po chwili, w moich uszach rozbrzmiewała piękna piosnka Birdy „Skinny Love”. Spoglądałam przez okienko samolotu. Wszystko wydawało się takie małe…

Czas mijał powoli. Nawet słuchanie muzyki powoli zaczynało mnie nudzić. Ponownie „zanurkowałam” do swojej torby i wyciągnęła aparat fotograficzny. Natknęłam się na różne zdjęcia. Jedno, jak byłyśmy z Kingą w Nandos i robiłyśmy „sweet focie” z kurczakiem, następne z Kevinami i śmiejącym się Lou. Na chwilę na mojej twarzy zagościł uśmiech. Tak bardzo chciałam zostać w Londynie. Nie chciałam opuszczać swoich przyjaciół. Nagle do moich oczu napłynęła ponowna fala łez.  Kolejna fotografia przedstawiała… mnie i Harrego na próbie w studiu gdzie odbywał się XFactor.
„Kogo ty oszukujesz?! I tak go kochasz, choć stało to, co się stało” podświadomie słyszałam jakiś głos w mojej głowie. Lecz nie mogłam się z nim nie zgodzić. To była prawda. Kochałam Harrego mimo wszystko. Ale dopiero to zdjęcie musiało mi to udowodnić. Tęskniłam, cholernie tęskniłam. Potrzebowałam go. I nic tego nie mogło zmienić….
Przez chwilę, przewinęła mi się myśl, żeby do niego napisać. Lecz to był zły pomysł. „Co byś mu napisała?! Ostatnim razem, prosto w twarz wygarnęłaś mu, że nie chcesz go już nigdy widzieć. Brawo Ola, kolejny raz wszystko zespułaś”
-Kinga, możemy pogadać?- zapytałam po jakim czasie, odwracając się w stronę przyjaciółki. Automatycznie zareagowała na moją prośbę. Na szczęście nie była na mnie zła. Musiałam się komuś wygadać. Nie radziłam sobie sama z tym problemem. Opowiedziałam jej o moich przemyśleniach. Słuchała mnie cierpliwie, nie przerywając ani razu (co rzadko się jej zdarza).Od razu poczułam się lepiej, wiedząc, że nie jestem z tym sama.
-Ola, wszystko się ułoży. Przecież niedługo znów się z nimi spotkamy…- obdarowała mnie promiennym uśmiechem -Będziecie mogli sobie wszystko wyjaśnić.
Nic nie odpowiedziałam. Miałam nadzieję, że rzeczywiście wszystko się ułoży. Wtuliłam się w ramię przyjaciółki i nawet nie wiedząc kiedy, odpłynęłam w objęciach Morfeusza…
                                                                                   *
-Ola, obudź się !Jesteśmy na miejscu!- krzyknęła Kinga. Ał.  Leniwie przetarłam oczy. No tak. Wylądowałyśmy. Szybko narzuciłam swoją bluzę i torebkę na ramię i wybiegłam z samolotu.

Będąc  już na lotnisku czułam się trochę nieswojo. Wszystko w Polsce zdawało się inne niż w Londynie. Taki mały ruch, żadnych wrzasków i na szczęście brak jakichkolwiek fotoreporterów. Choć tutaj mogłyśmy się czuć jak normalne nastolatki. Z pewnością nikt tutaj nie wiedział o naszych „popisach” w brytyjskim XFactorze i o bliższych relacjach z One Direction. Po chwili odnalazłyśmy swoich rodziców. Widziałam łzy w oczach mamy. Chyba myślała, że nigdy nie wrócę do kraju. Szybko przytuliłam się do swojej rodzicielki i taty. Oczywiście, nie obyło się bez ponagleń na temat „Dlaczego do nas nie dzwoniłaś?!”, lecz prędko opanowałam całą sytuację, robiąc „maślane oczka”. Następnie podbiegłam do rodziców Kingi, śpiesznie ich przywitałam i powiedziałam przyjaciółce, że jutro do niej zadzwonię i się umówimy.

Droga do domu była bardzo przyjemna. Opowiadałam rodzicom o wszystkich przygodach, które przeżyłam w Londynie. O koncercie, przesłuchaniu i 1D. Śmialiśmy się z moich różnych wpadek, które wydarzyły się w czasie przesłuchań, o tym, jak zgubiłyśmy się w Londynie itd.… O naszych sprawach sercowych wolałam się wspominać. Nie wiadomo, jak mama i tata mogli by to zrozumieć. Wolałam jeszcze nie poruszać tematu nagrania płyty z chłopakami….
„Następnego dnia, wszystko im spokojnie wytłumaczę „, pomyślałam.

 Minęło kilka godzin, a my w końcu dotarliśmy na miejsce. Mój pokój wyglądała tak, jak go zostawiłam. Bardzo się cieszyłam, że mama nie zrobiła mi „nalotu” na  szafki.  Kładąc się na moje łóżko, poczułam jakieś małe stworzenie. Na tak. W czasie mojej nieobecności, mój tapczan zajmowany był przez moje jedyne zwierzę, kotkę Ninę.  Chwilę pobawiłam się z pupilem i nawet nie wiedząc kiedy ponownie zasnęłam…
______________________________
Witajcie po długiej przerwie. ;)
Rozdział nareszcie dodany. Końcówkę myślę, że troszeczkę zawaliłam, lecz mam nadzieję, że się spodoba.
I bardzo Was prosimy. Jeżeli czytacie, to pozostawcie po sobie jakiś ślad. Chcemy, żeby pod każdym nowym postem pojawiały się choć trzy komentarze. Wtedy będziemy szczęśliwe. Inaczej, chyba przestaniemy pisać bloga...

~Mr. Styles. :3