*Ola*
DRYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYŃ. Ugh. Cholerny budzik. Spojrzałam na wyświetlacz
telefonu. 8:30. „Pora wstawać” ,stwierdziłam. Ciepłe promyki letniego słońca
przebijały przez moje okno, wprowadzając mnie w stan błogości. Leżałam w
ciepłym łóżku, zawinięta w kwiaciasty koc i mając pod głową ulubionego jaśka.
Lecz najważniejsze było to, że znajdowałam się we własnym łóżku. Nareszcie
byłam w domu.
Po chwili, leniwie zwlokłam się z łóżka. Szybko odbyłam poranną toaletę i
ubrałam się. Wchodząc do kuchni, z myślą
zrobienia sobie śniadania, ujrzałam przyczepioną do lodówki karteczkę. Po
charakterze pisma stwierdziłam ,że adresatem listu była mama. Oznajmiła w nim,
że wróci dziś z tatą później, i mam się nie martwić. Poprosiła mnie również,
abym zrobiła rutynowe zakupy w pobliskim sklepie.
Ugh. Nie chciałam dziś wychodzić z domu. Miałam ochotę tylko na spotkanie z
Kingą…
W tym właśnie momencie, nie wiedząc dlaczego, przypomniałam sobie, że muszę
zatelefonować do przyjaciółki. Prędko pobiegłam do telefon i umówiłam się z
nią. Następnie zjadłam lekkie śniadania i pognałam w stronę parku.
*
-Jak się masz ?-zapytała przyjaciółka, przytulając mnie na powitanie-Już lepiej
?
Odpowiedziałam tylko wymownym uśmiechem. To chyba wystarczyło, aby opisać całą
tą sytuację. Rozmawiałyśmy jeszcze przez jakąś chwilę, lecz przerwał nam dźwięk
dzwonka telefonu Kingi. Przyjaciółka musiała się zbierać, ponieważ przyjechała
do niej ciocia. Żegnając się, oznajmiła również, że najprawdopodobniej spotkamy
się w nowym roku szkolnym, ponieważ po wyjeździe cioci, sama wybiera się na
upragnione wakacje. Troszeczkę mnie to przybiło, wiedząc, że przez najbliższe 3
tygodnie, nie spotkam się z przyjaciółką. Posłałam jej ponownie radosny
uśmiech, i skierowałam się w stronę sklepu, w którym miałam zrobić „rutynowe”
zakupy.
3 tygodnie póżniej…
Drogi Pamiętniku!
Bardzo cię przepraszam, że tak długo nie pisałam. Szczerze powiedziawszy, nic
od mojego przyjazdu do Polski ,ciekawego, się nie wydarzyło. Nadal nie
porozmawiałam z moimi rodzicami na temat kontraktu w Londynie. Po prostu… mam
negatywne przeczucia…
Nie, stop. Dziś muszę z nimi pogadać. Przecież to już ostatnia szansa. Chłopacy
sami powiedzieli, że decyzje mamy podjąć do połowy września.
Właśnie. Dziś pierwszy dzień szkoły. Tzn.2 września. Sama nie wiem jak to będzie. Myślę, że ludzie
będą plotkować na nasz temat. Chodzi mi, o mnie i o Kindze. Kilka dni temu
dowiedziałam się, że do sieci wpłynęły nasze zdjęcia z chłopakami. Nawet te, na
których ja z Harrym…
-Ola, Kinga po ciebie przyszła. Ruszaj się, bo biedna dziewczyna nie będzie
tam na ciebie latami czekać!- krzyknęła moja mama, wybijając mnie z nurtu
pisania. Szybko schowałam pod poduszkę pamiętnik, narzuciłam na plecy plecak i
pognałam w stronę wyjścia.
Szłyśmy pustymi uliczkami w stronę szkołę. Szczerze, to czego innego mogłam się
spodziewać. Było przed 7.00. Większość ludzi o tej porze śpi. Oczywiście nie
licząc ludzi, którzy pracują …
-I jak, rozmawiałaś z rodzicami?-
ponownie zapytała przyjaciółka z lekką irytacją w głosie. Nawet nie słyszałam,
kiedy zadała to pytanie po raz pierwszy. Nic nie odpowiedziałam, spuszczając
wzrok i wpatrując się w moje trampki. Reakcję Kingi mogła przewidzieć. Spiorunowała
mnie wzrokiem. Już kilka razy prosiła mnie, żebym nareszcie z nimi
porozmawiała. Lecz sama też nic nie mówiła, co było dla mnie po części dziwne.
Już chciałam się jej o to zapytać, ale nie wiedząc w jaki sposób, stałyśmy już
przed wejściem do szkoły. Mimowolnie na siebie spojrzałyśmy. Przeczuwałyśmy, że
ten dzień może nie należeć do przyjemnych…
Przepychałam się przez zatłoczony korytarz szkolny. Co chwilę jakaś dziewczyna
bądź chłopak, przygniatał nas swoim plecakiem, robiąc przy tym słodką minkę i
posyłając nam „przepraszające” spojrzenie. Na szczęście, nikt chyba nie oglądał
brytyjskiego xfactora, a tym bardziej nikt nie przeglądał zdjęć, od których
huczało w Internecie. Wszyscy zachowywali się normalnie, czyli tak jak zawsze w
stosunku do nas. Lecz nasza radość nie mogła trwać wiecznie. Przed salą od
historii, zastąpiła nam drogę szkolna `sweet grupcia` na czele z blondynką o
imieniu Asia. Ubrana była bynajmniej dziwnie. Jej obcisła różowa bluzka z
wieeelkim dekoltem, do tego białe rurki i dziwne, kilkunasto centymetrowe
szpilki, sprawiały, że wyglądała komicznie. I ten makijaż. Po prostu jakaś
tapeta. Nawet na imprezę tak bym się nie umalowała, a co dopiero pomyśleć w
szkole. Nie żebym oceniała ludzi po wyglądzie. Jej charakter był jeszcze
gorszy. Podobny do skrzyżowania modliszki i muchy końskiej. Nigdy nie widziałam
osoby, która krzywdziła każdego, kogo spotka na swojej drodze….
-No to widzę, że chcecie podbijać świat, tymi swoimi marnymi głosikami?-
zapytała, a nawet oznajmiła Asia, tym swoim ironicznym głosem, na co cała jej
paczka zawtórowała donośnym śmiechem. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie
chciałam już pierwszego dnia szkoły, wyprowadzić się z równowagi. Lecz
dziewczyna ponownie zabrała głos.
-Widziałam te wasze zdjęcia z tym sławnym boysbend`em. Czekajcie, jak oni się
tam nazywali? Aa, tak One Direction. Nie myślałam, że któremuś z nich, mogą się
spodobać takie jak wy…- zmierzyła nas wzrokiem. Czułam, że zacisnęły mi się
pięści. Ukradkiem spojrzałam na przyjaciółkę. Jej wyraz twarzy nie wyrażała
żadnych emocji. Podziwiałam ją za to. Po chwili ponowni usłyszałam ten piskliwy
głosik-Albo wy ich tak omotałyście wokół palca. A i Ola…- wskazała palcem na
mnie- ty nie pasujesz do Harrego. Ktoś taki jak on, powinien znaleźć sobie
bardziej wartościową osobę.
W tym momencie do oczu napłynęły mi łzy. Nie wytrzymałam. Z moich oczu płynęła
rzeka łez. Na szczęście moja przyjaciółka szybko to zauważyło , zasłoniła mnie
swoim ramieniem i stanęła naprzeciw Aśki.
-Zamknij się do cholery!- krzyknęła, tak że wszyscy uczniowi w szkole, zdołali
ją usłyszeć.
-A co, grozisz mi?!- zapytała z krzywym uśmiechem.
Dzieliło je zaledwie kilka centymetrów. W pewnym momencie pomyślałam, że zaraz
wszczął tak zwaną „solówkę”….
-Przepraszam dziewczęta, czy mogłybyście zająć już swoje miejsca? Lekcja się
właśnie zaczęły-powiedziała nauczycielka wchodząc do klasy. Kinga automatycznie
spuściła wzrok, odwróciła się od dziewczyny, łapiąc mnie za ramię, zaprowadziła
do ławki. Usłyszałyśmy jeszcze głośne „Pff” grupki, lecz pani od historii
dogłębnie spiorunowała ją wzorkiem.
Po chwili przyjaciółka podsunęła w moją stronę karteczkę .
„Wszystko w porządku już?”
Na znak, że już lepiej, posłałam jej
radosny uśmiech i pogłębiłam się w nowym temacie z historii.
Lekcje dłużyły się niemiłosiernie. Po lekcji historii
miałyśmy zajęcie w Sali od chemii. Oczywiście, nauczycielka wpierw zrobiła nam
kilkunastominutową kartkówkę z materiału z poprzedniego roku. Pech chciał, że
na sprawdzianie były takie pytania, na jakie nie znałam odpowiedzi. Na
następnych lekcjach nauczycieli również musieli przeprowadzić testy.
-Wiesz, że dziś musisz porozmawiać z rodzicami- oznajmiła ponownie Kinga,
podczas drogi powrotnej do domu. Nic nie odpowiedziałam. Rozstałyśmy się w
milczeniu, wymieniając się tylko wymownymi spojrzeniami.
-Ale dlaczego ?!Dobrze wiecie, że to było jedno z moich największych marzeń!-
wrzasnęłam najgłośniej jak potrafiłam ze łzami w oczach. Właśnie
przeprowadzałam rozmowę z rodzicami na temat kontraktu płytowego. Dla nich,
moje marzenia oczywiście się liczyły. Ale nie wiedzieli również, że mój wyjazd
do Londynu, ma również inne przyczyny. Harry…
-Nigdzie nie pojedziesz! Szkoła jest najważniejsza! Jak będziesz miała
odpowiednie wykształcenie, to wtedy
możemy o tym porozmawiać! Będziesz jeszcze miała czas, aby pobawić się w
piosenkareczkę!- krzyknął ojciec. „Piosenkareczkę” to słowo najbardziej mnie
zabolało. Dobrze wiedział, że to było moim marzeniem od zawsze. Być tą cholerną
„piosenkareczką”. Jedyną nadzieją została moja mama. Spojrzałam jej prosto w
oczy. Lecz ona też propagowała zdania ojca. Przeszyłam ich wzrokiem, wybiegłam
z salonu w stronę swojego pokoju i trzasnęłam drzwiami. Rzuciłam się na łóżko,
tłumiąc swój płacz w poduszce. „Dlaczego oni to zrobili? Nie chcę mojego
szczęścia? Nie chcą, żebym czuła się szczęśliwa?”Te pytania ciągle przewijały
mi się w mojej głowie. Może, gdyby wiedzieli co jest moją główną przyczyną
wyjazdu do Londynu… Nie, wtedy to by na pewno się nie zgodzili. A w
szczególności tata. Żeby dla jednego chłopaka, rzucić wszystko…
-Kochania, wszystko w porządku?- zapytała mama, wchodząc bezszelestnie do
mojego pokoju i wytrącając mnie z rozmyślań. Nie miałam ochoty z nią rozmawiać.
Byłam wściekła nie chciałam nikogo widzieć. Posłałam jej tylko złowrogie
spojrzenie, na znak, że chcę zostać sama. Lecz rodzicielka nie dawała za
wygraną. Usiadła koło mnie na łóżku, głaszcząc mnie po głowie, i rozpoczęła
swój monolog.
-Olu, wiesz że możesz mi o wszystkim powiedzieć?- spojrzała mi prosto w oczy-
Twój wyjazd do Londynu nie jest związany tylko z kontraktem, prawda ? Chodzi o
tego…- zawahała się przez chwilę- o tego… chłopaka, Harrego. Twoja matka nie
jest aż tak zacofana, żeby nie potrafić korzystać z Internetu. Widziałam te
zdjęcie. Ty się po prostu… zakochałaś-powiedziała promiennie.
Do moich oczu napłynęła kolejna fala łez. Nie potrafiłam wydusić z siebie ani
słowa. Wiedziałam, że moja rodzicielka zna mnie lepiej niż ktokolwiek. Mogłam
się porozumiewać bez słów. Wyczytała z mojego wyrazu twarzy, że jest mi ciężko.
Wtuliłam się w jej ramię, rzewnie płacząc. Po kilkunastu minutach mama ponownie
zabrała głos.
-I tatą się nie przejmuj. Przekonam go na ten wyjazd. Moja zgoda jest przecież
najważniejsza- oznajmiła promiennie, co wywołało na mojej twarzy delikatny
uśmiech- a teraz idź już spać. Dobranoc kochanie.
Wychodząc z pokoju, rzuciła jeszcze wesołe spojrzenie i zamknęła drzwi. No tak,
zbliżąła się już powoli północ. Chciałam się już położyć spać, lecz
przypomniałam sobie, że muszę napisać przyjaciółce o tej radosnej nowinie.
Pisząc sms’a, nie wiedząc kiedy zasnęłam, lecz zdążyłam na szczęście kliknąć
przycisk „wyślij” i odpłynęłam w objęciach Morfeusza.
_____________________
Hello Everyone !
No to nowy rozdział gotowy. Miejmy nadzieję, że się Wam spodoba. Jest on najdłuższy, jaki do tej pory pojawił się na blogu.
Pozdrawiam i zachęcam do KOMENTOWANIA. :)
~Mrs. Styles