Szukaj na tym blogu

czwartek, czerwca 21, 2012

19. Przylot

 *Ola*
‘Coldplay- Pardise’, ujrzałam na ekranie telefonu.  Już dobre z dwie godziny leciałam do Londynu.  Lecz bez Kingi. W takich chwilach strasznie mi jej brakowało. Tych wygłupów w samolocie, opowiadania starych historii i jej śmiechu. Szczerze powiedziawszy, pobyt tam, nie będzie tak ciekawy  bez jej osoby…
-Proszę zapiąć pasy, za chwilę lądujemy- z rozmyślań wyrwał mnie głos stewardessy. Pośpiesznie  wykonałam dane polecenie, będąc myślami ciągle w Polsce, z Kingą.
                                                                           *
-Oh, przepraszam bardzo- powiedziałam, przepraszającym tonem, wpadając na kogoś na lotnisku z moją ogromną walizką. Choć uważałam, że mój ekwipunek jest niewielki, osobę tą, mały wypadek musiał troszeczkę zaboleć. Mężczyzna rzucił tylko gniewne spojrzenie, i powiedział, abym uważała. ‘Tak, jakbym sama o tym nie wiedziała. Londyn jest po prostu zbyt wielki’, pomyślałam. Przepchałam się jakoś przez całą procedurę z walizkami i dotarłam tuż do wyjścia z lotniska. I w tym oto momencie, olśniło mnie.’ Przecież  nawet nie zawiadomiłam chłopaków o tym, że przyleciałam do UK. Nie zadzwoniłam, nie wysłałam sms, emaila. Po prostu nic. ‘Załamana, wstąpiłam do jakiejś kawiarenki wewnątrz lotniska, i zaczęłam grzebać w telefonie. Ponownie na mojej twarzy zagościło przerażenie. Jak to możliwe, że nie mam numeru telefonu ŻADNEGO z chłopaków ?! Nie miałam pojęcia co z tym wszystkim zrobić. Lecz to nie było najgorsze. Po chwili ujrzałam flesz aparatu. Zrobiłam kwaśną minę i przymknęłam powieki. Z czasem,  przede mną pojawiła się masa fotografów i fotoreporterów. Moja mina wyrażała tzw. „WTF”, gdy usłyszałam pytania typu :
Czy to prawda, że ty i Harry Styles jesteście parą ? Nie zaprzeczysz chyba owym zdjęciem, które krążą w sieci ; Od kiedy się spotykacie? ; Czy Harry przyjedzie po ciebie na lotnisko?
Ponownie ogarnęło mnie przerażenie i nie wiedza o tym, co mam począć. Szybko zarzuciłam na ramię torbę, ciągnąc za sobą walizkę. Lecz tzw. „hieny” dziennikarskie pognały za mną. Pędziłam przez całe lotnisko, nie zważając na reakcje innych ludzi. Marzyłam tylko o tym, aby znaleźć jakąś toaletę, przeczekać „atak hien” i w jakiś sposób skontaktować się z 1D. Choć z moim szczęściem, najprawdopodobniej to nigdy by się nie udało.
Lecz niestety okazało się, że moja kondycja stoi na niskim poziomie. Po przewieszce, niemalże runęłam na ziemie, nie mogąc złapać oddechu. Aczkolwiek posiadając piątkę z wf, powinnam bez najmniejszej zadyszki przebiec cały dystans… Po chwili poczułam, że ktoś pomaga mi wstać, biorąc do jednej ręki mój cały ekwipunek, a drugą łapiąc mnie w pasie i prowadząc biegiem w jakieś ustronne miejsce. Wpierw, chciałam się dowiedzieć, kim był owy nieznajomy, lecz tymczasowy brak oddechu nie pozwalał mi na to. W przeciągu kilku minut znalazłam się na obrzeżach lotniska. Żadnych ludzi, jakichkolwiek dziennikarzy i aparatów. Teraz dopiero poczułam, jakie to szczęście nie być rozpoznawalnym człowiekiem w mediach.
-Bardzo ci dziękuję, za… - zaczęłam dziękować wybawcy, lecz nie mogłam dokończyć swojej wypowiedzi. Dopiero teraz zauważyłam zielone oczy, brązowe loki i pełny radości uśmiech. Nie mogłam ukryć swojego zaskoczenia, a zarazem przerażenie. Przede mną stał sam Harry.
-Po twojej minię sądzę, że raczej nie jesteś zadowolona ze spotkania ?-rzekł ze zrezygnowaniem.
-Nie, nie o to chodzi- posłałam ciepłe spojrzenie chłopakowi, po czym on machinalnie się uśmiechnął- po prostu jestem zaskoczona. Ale czekaj… skąd ty wiedziałeś, że ja….
-Chodź, opowiem ci wszystko w czasie drogi- przerwał, biorąc moje walizki- no i witam w Londynie-odrzekł, posyłając zabójczy uśmiech.

Szliśmy wąskimi uliczkami, wreszcie docierając do samochodu chłopaka. I ponowne zaskoczenie. Ogromne, czarne BMW stało tuż przede mną. Harry musiał zauważyć moją pełną zdziwienia minę. Zaśmiał się cicho pod nosem, na co ja posłałam mu złowrogie spojrzenie. Szybko umieścił moje walizki w bagażniku, otworzył drzwi od samochodu i z tym swoim angielskim akcentem poprosił mnie,  abym wsiadła do środka. Wybuchłam przeogromnym śmiechem i po chwili wykonałam jego prośbę, wciąż nie mogąc się opanować .

Jechaliśmy zatłoczonymi, londyńskimi ulicami. No tak, takie uroki tego miasta. Wreszcie dowiedziałam się skąd chłopacy wiedzieli o moim przyjedźcie. Oczywiście, moja jakże poukładana przyjaciółka wcześniej poinformowała zespół, kiedy i o której będę na miejscu. Oh, Kinga. ‘Dlaczego cię tu nie ma’. Ta myśl, ciągle przewijała mi się w umyśle. Lecz już niedługo mój plan, zostanie wcielony w życie…
Podróż do  mojego tymczasowego „domu” w towarzystwie chłopaka minęła bardzo zabawnie. Opowiadał mi wiele ciekawych historii, jakie wydarzyły się w czasie mojej nieobecności. Wiele było bardzo komicznych. Np. jak Louis obrał z dwadzieścia marchewek, a te zostały pochłonięte przez Liama. Chłopak  gonił potem kolegę po całym mieszkaniu, wykrzykując, że łyżki się jeszcze nad nim zemszczą.
Naprawdę, bardzo mile się spędzało czas z Harry’m. Jego optymizm, doskonałe patrzenie na świat, sprawiało, że mimowolnie na twarzy gościł uśmiech.
Po jakimś czasie nastała cisza. Żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. Miałam mieszane przeczucia.
-Ola, ja..ten… no-nie wiedział od czego ma zacząć. Można by powiedzieć, że wyglądało to słodko w jego wykonaniu- chciałem z tobą… no… porozmawiać o… tobie… znaczy o nas…- wypowiadając te słowa, machinalnie utkwił wzrok na kierownicy. Oho, moje przeczucia się potwierdziły. Nasza rozmowa powoli schodziło na niewłaściwy tor. ‘Lecz.. czy to nie dobry moment, aby powiedzieć o swoich uczuciach?’ Ciągle dręczyły mnie takie myśli. ‘Dobra, co tam, raz kozie śmierć’, jak to mówiła moja babcia.
-Harry, ja…- nie zdołałam dokończyć, ponieważ z mojej kieszeni rozbrzmiał dzwonek, oznaczający, że ktoś do mnie próbuje się dodzwonić. Posłałam chłopakowi przepraszające spojrzenie, na co on przytaknął i pędem odebrałam telefon. Była to oczywiście moja mama. Nasza rozmowa trwała dobre z piętnaście minut. Rodzicielka zadawała masę pytań, na które ja, choć nie mając na nie ochoty, musiałam odpowiadać.
-No to jesteśmy na miejscu- powiedział chłopak, w tym samym czasie, kiedy ja właśnie zakańczałam rozmowę. Wysiedliśmy z samochodu, Harry wziął walizki i gestem pokazał mi drzwi, w których stronę mam się kierować. Już chciałam nacisnąć na dzwonek, lecz w tej same chwili drzwi raptownie się otworzyły. Ujrzałam w nich roześmianego Tomlinsona. Bez chwili namysłu wciągnął mnie do mieszkania, i wrzasnął z całej siły, cytuję” Ho no tu, Ola przyjechała”. Po chwili cały zespół zjawił się na parterze. Zaczęły się uściski, całusy i… lamenty? Tak, Horan lamentował, że nie przywiozłam dla niego żadnego jedzenia z Polski. Lecz wiedziałam, że to nie było jedyną przyczyną jego zachowania. Tęsknił za Kingą. Miał nadzieję, że rodzice przyjaciółki jeszcze zmienią zdanie. Po jakimś czasie musiałam przeprosić całe towarzystwo, ponieważ podróż straszliwie mnie zmęczyła. Choć było południe, marzyłam o tym, aby znaleźć się w łóżku. Harry pokazała mi „mój” pokój.
-Porozmawiamy potem-powiedziałam na odchodne, uśmiechając się radośnie. Chłopak odwzajemnił mój uśmiech, całując mnie przy tym w czoło i życząc kolorowych snów. Nie wiem czemu, ale poczułam, że się rumienię, i pędem rzuciłam się na łóżko. Nie wiedząc kiedy, zasnęłam jak niemowlę...
                                               __________________
No to kolejny rozdział. Miejmy nadzieję,że wam się podoba. I oczywiście prosimy was o komentarze. Chcemy wiedzieć, czy ktoś to czyta. ;3
Pozdrawiam

Mrs. Styles.

1 komentarz:

  1. już nie mogę się doczekać aż Ola i Harry będą ze sobą xd super!
    ~aza.

    OdpowiedzUsuń