Szukaj na tym blogu

sobota, czerwca 16, 2012

18. Smutna wiadomość.

*Kinga*
To były najgorsze dni od czasu wyjazdu z Londynu. Minęło już tyle czasu od ostatniego spotkania z nimi. A przede wszystkim od spotkania z Niallem. Tak strasznie tęskniłam. Z resztą, nadal tęsknię. Jest coraz ciężej. A o szkole wolę już nie wspominać. Asia nie zostawiła na mnie i Oli ani jednej suchej nitki. Na szczęście to już ostatni rok... W dodatku sytuacja w domu nagle stała się mocno napięta od wczorajszej rozmowy. Ledwo już tam wytrzymuję. Gdy doszedł do mnie SMS od przyjaciółki byłam ogromnie szczęśliwa. Wtedy to przyszłą moja kolej. "A szkoła? Dom? Rodzina? Przyjaciele? Powinnaś się uczyć. To jest teraz najważniejsze! Nie ma mowy o żadnym wyjeździe! Nawet na parę dni!". Nie obchodziły ich żadne argumenty. Nie wiedziałam jak to powiem Oli...
Gdy zobaczyłam jej rozradowaną twarz nie byłam w stanie się nie uśmiechnąć. Ale momentalnie też posmutniałam. Od razu zauważyła, że coś jest nie tak.
-Kinga. Wiedz, że mi możesz powiedzieć. Przecież widzę, że coś się dzieje.
-Wiesz... rozmawiałam z rodzicami o kontrakcie i...- z trudem zaczęłam.
-No właśnie! Opowiadaj!
-Powiedzieli, że..-głęboki wdech.- nie ma mowy o żadnym wyjeździe. Żebym nawet nie próbowała ich namawiać- jak się spodziewałam, popłynęły łzy. Przyjaciółka była w lekkim szoku. Przytuliła mnie. To był najgorszy moment.  Nastała długa cisza. Milczałyśmy tak przez dłuższy czas. Przerwał nam mój telefon. Mama cała zmartwiona pytała się gdzie jestem. Fakt, nie było mnie już od ok. 4 godzin, ale znając sytuację, nie spodziewałam się, że powie to z takim  niepokojem, że nie jestem w domu.
-Zobaczysz, jeszcze będziesz śpiewać z nimi w studiu. Jestem tego pewna- na pożegnanie uśmiechnęła się. Wyczuwałam jakiś podstęp, ale moje przeczucia zniknęły gdy przypomniało mi się, że nie mogę już nic z tym zrobić. NIC...

*
-Dzień dobry, jest Ola?- stałam pod drzwiami domu już dobre 15 minut czekając, aż ktoś mi otworzy. W sumie, nie dziwiłam się. Była w końcu 6 rano.
-Tak, zaraz zejdzie- odpowiedziała mama Oli przecierając oczy.
-K..Kinga? Hej! Co tu robisz tak wcześnie?- była równie zdziwiona.
-Jak to co? Dziś dzień wylotu. Chodź- chwytając ją za rękę weszłam do śpiącego jeszcze domu.- Musisz się spakować!
-Co? ale przecież...O NIE. Bez ciebie nie jadę. Miałyśmy tam być razem, pamiętasz? RAZEM!- doszła do siebie po szybkiej pobudce. 
-Ojej. Wiesz? Mam dziś dzień na opak. Słyszę na odwrót- wzięłam walizkę i zaczęłam ją pakować.
-Kinga! Stój! Słyszałaś, że nie jadę tam bez ciebie?!- chwyciła mnie za ręce.
-Nie. Masz tam jechać. Musisz tam pojechać za mnie. I dla mnie. Nie chcę żebyś mi się tu marnowała. Przy okazji pozdrowisz chłopaków- powiedziałam stanowczo. Jakby momentalnie zmieniła zdanie. Pomogła mi włożyć resztę rzeczy do walizki. Tak po prostu, bez słowa. Czułam, ponownie z resztą, że coś planuje. Gdybym tylko wiedziała co...


Lotnisko wciąż wydawało się niezwykłym miejscem. Mnóstwo ludzi, zamieszanie. Łatwo się było zgubić. Ola szła naprzód w swoim szybkim tempie pomimo ciężkiej walizki. Poszło na prawdę szybko. Nie zdałam sobie nawet sprawy jak doszłyśmy do samolotu. Jak trudno było się z nią żegnać! Wiedziałam bowiem, ze szybko jej nie zobaczę. Z jednej strony chciałam aby spełniło się jej największe marzenie. Lecz z drugiej, nie miałam już perspektyw aby ich zobaczyć, nagrać płytę. Została mi tylko nauka w Polsce. Wiedziałam, że zostanę tu zupełnie sama. Sama też będę musiała przejść przez wszystkie trudności, które mnie napotkają. A problemów i tak było już za dużo. 
-Ale dzwoń codziennie! I przywieź mi coś!- choć była już prawie w środku samolotu, usłyszała.
 Z trudem maskowałam łzy. W końcu odleciała. Nagle wszystkie najbliższe mi osoby znalazły się daleko ode mnie. Niall, Harry, Ola. Zostałam sama...
______________


Oto kolejny rozdział :) Nie jest jakiś długi, ale właśnie o to chodziło :) Następne będą na prawdę ciekawe. Już nie mogę się doczekać, kiedy je zobaczycie! :) Póki co zachęcam do komentowania i życzę Wam miłego weekendu, a raczej jego końca. :)



~Mrs.H xx :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz