*Ola*
Szłam zatłoczonymi ulicami Londynu. W uszach rozbrzmiewała mi piosenka One Direction- More Than This. Tak. Uwielbiałam ją. Pozwalała mi choć na chwilę zapomnieć o tych wszystkich problemach.
-Oh, przepraszam bardzo – powiedziałam, przypadkowo wpadając na jakiegoś z przechodniów.
Ugh. Mimo, że Londyn wydawał się pięknym miastem, na dłuższą metę nie chciałabym tu zamieszkać. Zbyt dużo ludzi i ten cholerny tłok. W moim rodzinnym mieście takie „wypadki” nigdy się nie zdarzały i nie będą.
Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na godzinę. 16:30. „Pewnie Kinga się świetnie bawi”- pomyślałam.
Byłam bardzo uradowana tym, że przyjaciółka jest wreszcie szczęśliwa. Niall wydawał się bardzo miłym i fajnym chłopakiem….
No nie… Na myśl o słowie „chłopak”, od razu przed oczami ukazała mi się postać Hazza. „Co ty sobie wyobrażasz ?! Myślisz, że spodobałaś się takiemu komuś jak Harry Styles ?! Na pewno jest taki dla każdej fanki, bo po nim, można się tego spodziewać !!” Kolejny natłok myśli nie dawał mi spokoju.
Ciągle przeprawiałam się przez zatłoczone ulice miasta. Chciałam znaleźć jakieś odludne miejsce, gdzie mogłabym zostać sama ze swoimi myślami. Ku mojemu zdziwieniu, momentalnie ukazała mi się mała kawiarenka - „BellaMocca” . Wchodząc do pomieszczenia, od razu ujrzałam stoisko z lodami. Tak, lody były moją największa słabością. Mogłam je jeść bez przerwy. Gdy byłam dzieckiem, zawsze po niedzielnym obiedzie, z mamą i tatą, szliśmy na dużą porcję lodów. Od pewnego czasu, zaczęło mi brakować, tych naszych rodzinnych „wypadów”.
-Poproszę dwa gałki pistacjowych- powiedziałam, podchodząc do lady, wyjmując mój portfel i Ipod.
Po chwili, ekspedientka wróciła z moim przysmakiem, życząc przy okazji miłego dnia.
Hmm. Ludzie byli tutaj o wiele inni niż w Polsce. Tacy roześmiani, pozytywnie nastawienie do życia.
Zupełne przeciwieństwo nas. Już miałam się odwrócić i zająć przeze mnie wybrane miejsce w kawiarni, gdy wtem na mojej pięknej, fioletowej bluzce wylądowała cała porcja lodów i jakiś nieznajomy chłopak.
-Jak chodzisz człowieku ?!- wrzasnęłam pełna furii- Nie jesteś tu sam !! I zobacz co zrobiłeś z moim Ipodem !!
Urządzenie leżało na ziemi. Było roztrzaskane na tysiące kawałków. Byłam skłonna coś zrobić chłopakowi, lecz…
-Przepraszam, naprawdę nie chciałem… – szybko wytłumaczył zakapturzony chłopak w czarnych okularach, próbując pomóc mi ze zdejmowaniem deseru z mojej bluzki. Głos tego człowieka, wydawał mi się znajomy, lecz chwilowo nie interesowało mnie kim on jest.
-Nie dotykaj mnie ! – ponownie wrzasnęłam – Lepiej pomóż mi pozbierać kawałki mojego nowego Ipoda- powiedziałam, kładąc nacisk na słowo „nowy”.
-Ja naprawdę nie chciałem, ja… Stop…. To ty Ola ?
-Tak, Ola… czekaj… skąd wiesz jak się nazywam ?!- zapytałam .
Chłopak automatycznie zdjął swoje okulary i kaptur. Ujrzałam jego dużo, zielony oczy i brązowe, mocno kręcone loki. Wiedziałam, że kiedyś już słyszałam ten głos.
-Haa…rry ?- powiedziałam zszokowana.
-We własnej osobie- powiedział promiennie chłopak, lecz po chwili posmutniał- naprawdę nie chciałem na ciebie wpaść, po prostu… chciałem znaleźć jakieś naprawdę odludne miejsce, zagapiłem się i bah… Przepraszam jeszcze raz.
-No trudno, każdemu może się zdarzyć – powiedziałam, ciągle myśląc o poprzednim zdaniu chłopaka „chciałem znaleźć jakieś naprawdę odludne miejsce”. Czyżby Harry myślał niemal tak samo jak ja? Czy jesteśmy w jakimś stopniu do siebie podobni?
-Mogę ci to jakoś wynagrodzić?- zapytał Harry, przerywają moje rozmyślania-Na pewno masz ochotę na te lody pistacjowe? – rzekł, radośnie się uśmiechając.
-No niestety, muszę cię zasmucić, ale jak na razie mam dość lodów.
Wybuchliśmy śmiechem.
-To może ciastko albo kawa ? – nie dawał za wygraną chłopak.
Po chwili zastanowienia, doparłam, że chętnie.
-Ale pamiętaj, żeby mi odkupić tego nowego Ipoda- powiedziałam, siadając do stolika.
-Ależ oczywiście – odpowiedział Harry, z tym swoim uśmiechem.
Ponownie wybuchliśmy śmiechem, który rozniósł się na całą kawiarenkę
*
Godziny mijały nieubłagalnie. Większość czasu spędziliśmy na rozmowach. Hazz opowiadał mi o wszystkim. Zarazem, o tym co uwielbia, a tego czego się boi. Po tych kilku godzinach, czułam się tak, jakbym znała jego cały życiorys. To było naprawdę miłe. Nigdy, z żadnym chłopakiem tak nie rozmawiałam. Nigdy, nie czułam się tak, przy jakimkolwiek chłopaku.
-Harry, bardzo cię przepraszam, ale muszę już iść- powiedziałam, spoglądając przez okno. Na zewnątrz robiło się coraz ciemniej.
-Nie ma sprawy. A… mogę cię odprowadzić?- zaoferował.
-Oczywiście- odrzekłam bez zastanowienia.
*
Szliśmy malowniczymi uliczkami. Hazz znał doskonale miasto, więc tym razem, nie było żadnego tłoku. Wracaliśmy milcząc. Wydawało mi się, że chłopak co chwilę na mnie spogląda i chcę coś powiedzieć, lecz coś mu nie pozwalało …
-Więc… tutaj mieszkam- powiedziałam, po długiej fali milczenia-więc.. cześć.
-Ola, czekaj…- odpowiedział, łapiąc mnie za rękę. Poczułam coś. Nie wiem jak to nazwać, ale było to niezwykłe uczucie.
-Taaak ? – zapytałam , lekko podenerwowana.
-Chciałem ci podziękować za dzisiejszy dzień – rozpoczął- naprawdę wspaniale się z tobą rozmawia , jesteś przemiłą osobą i…. z żadną dziewczyną nie miałem takiego kontaktu.
-Mi też się bardzo dobrze z tobą rozmawiało – zawtórowałam mu, nie wiedząc co powiedzieć- Myślałam, że będziesz gwiazdorzyć, ale widzę, że jesteś najzupełniej normalny…
Na słowy „gwiazdorzyć” oboje zaśmialiśmy się pod nosem.
-Olaa…- chłopak ponownie wymówił moje imię. Zaczął niebezpiecznie się przysuwać. Nasze usta dzieliło niemal kilka centymetrów. Poczułam jego ciepły oddech. Byliśmy w siebie wpatrzeni. Adrenalina osiągnęła zenitu. Nie wiedziałam, co miałam zrobić…
-Ja … muszę iść- wydukałam, przerywając jakże ważną chwilę. Nie czekając na odpowiedź chłopaka, biegiem ruszyłam do domu, szybko zatrzaskując drzwi. Będąc w moim pokoju, spojrzałam przez firankę okna. Harry nadal stał w tym samym miejscu ze spuszczoną głową. Serca krajało mi się na pół.
Darzyłam Loczka wielkim uczuciem, lecz to wszystko działo się zbyt szybko. Kilka łez spłynęło mi po policzkach. „To dzieje się zbyt szybko” , pomyślałam ponownie. Nie mogąc znieść widoku smutnego chłopaka, szybko okryłam się kocem i położyłam na łóżku. Nie wiedząc kiedy, najzwyczajniej zasnęłam jak niemowlę…
____________________________________
Druga część szóstego rozdziału dodana. Podoba się? :)
Jeżeli tak, to prosimy, zostawcie jakiś komentarz.
Mr. S :3
Szłam zatłoczonymi ulicami Londynu. W uszach rozbrzmiewała mi piosenka One Direction- More Than This. Tak. Uwielbiałam ją. Pozwalała mi choć na chwilę zapomnieć o tych wszystkich problemach.
-Oh, przepraszam bardzo – powiedziałam, przypadkowo wpadając na jakiegoś z przechodniów.
Ugh. Mimo, że Londyn wydawał się pięknym miastem, na dłuższą metę nie chciałabym tu zamieszkać. Zbyt dużo ludzi i ten cholerny tłok. W moim rodzinnym mieście takie „wypadki” nigdy się nie zdarzały i nie będą.
Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na godzinę. 16:30. „Pewnie Kinga się świetnie bawi”- pomyślałam.
Byłam bardzo uradowana tym, że przyjaciółka jest wreszcie szczęśliwa. Niall wydawał się bardzo miłym i fajnym chłopakiem….
No nie… Na myśl o słowie „chłopak”, od razu przed oczami ukazała mi się postać Hazza. „Co ty sobie wyobrażasz ?! Myślisz, że spodobałaś się takiemu komuś jak Harry Styles ?! Na pewno jest taki dla każdej fanki, bo po nim, można się tego spodziewać !!” Kolejny natłok myśli nie dawał mi spokoju.
Ciągle przeprawiałam się przez zatłoczone ulice miasta. Chciałam znaleźć jakieś odludne miejsce, gdzie mogłabym zostać sama ze swoimi myślami. Ku mojemu zdziwieniu, momentalnie ukazała mi się mała kawiarenka - „BellaMocca” . Wchodząc do pomieszczenia, od razu ujrzałam stoisko z lodami. Tak, lody były moją największa słabością. Mogłam je jeść bez przerwy. Gdy byłam dzieckiem, zawsze po niedzielnym obiedzie, z mamą i tatą, szliśmy na dużą porcję lodów. Od pewnego czasu, zaczęło mi brakować, tych naszych rodzinnych „wypadów”.
-Poproszę dwa gałki pistacjowych- powiedziałam, podchodząc do lady, wyjmując mój portfel i Ipod.
Po chwili, ekspedientka wróciła z moim przysmakiem, życząc przy okazji miłego dnia.
Hmm. Ludzie byli tutaj o wiele inni niż w Polsce. Tacy roześmiani, pozytywnie nastawienie do życia.
Zupełne przeciwieństwo nas. Już miałam się odwrócić i zająć przeze mnie wybrane miejsce w kawiarni, gdy wtem na mojej pięknej, fioletowej bluzce wylądowała cała porcja lodów i jakiś nieznajomy chłopak.
-Jak chodzisz człowieku ?!- wrzasnęłam pełna furii- Nie jesteś tu sam !! I zobacz co zrobiłeś z moim Ipodem !!
Urządzenie leżało na ziemi. Było roztrzaskane na tysiące kawałków. Byłam skłonna coś zrobić chłopakowi, lecz…
-Przepraszam, naprawdę nie chciałem… – szybko wytłumaczył zakapturzony chłopak w czarnych okularach, próbując pomóc mi ze zdejmowaniem deseru z mojej bluzki. Głos tego człowieka, wydawał mi się znajomy, lecz chwilowo nie interesowało mnie kim on jest.
-Nie dotykaj mnie ! – ponownie wrzasnęłam – Lepiej pomóż mi pozbierać kawałki mojego nowego Ipoda- powiedziałam, kładąc nacisk na słowo „nowy”.
-Ja naprawdę nie chciałem, ja… Stop…. To ty Ola ?
-Tak, Ola… czekaj… skąd wiesz jak się nazywam ?!- zapytałam .
Chłopak automatycznie zdjął swoje okulary i kaptur. Ujrzałam jego dużo, zielony oczy i brązowe, mocno kręcone loki. Wiedziałam, że kiedyś już słyszałam ten głos.
-Haa…rry ?- powiedziałam zszokowana.
-We własnej osobie- powiedział promiennie chłopak, lecz po chwili posmutniał- naprawdę nie chciałem na ciebie wpaść, po prostu… chciałem znaleźć jakieś naprawdę odludne miejsce, zagapiłem się i bah… Przepraszam jeszcze raz.
-No trudno, każdemu może się zdarzyć – powiedziałam, ciągle myśląc o poprzednim zdaniu chłopaka „chciałem znaleźć jakieś naprawdę odludne miejsce”. Czyżby Harry myślał niemal tak samo jak ja? Czy jesteśmy w jakimś stopniu do siebie podobni?
-Mogę ci to jakoś wynagrodzić?- zapytał Harry, przerywają moje rozmyślania-Na pewno masz ochotę na te lody pistacjowe? – rzekł, radośnie się uśmiechając.
-No niestety, muszę cię zasmucić, ale jak na razie mam dość lodów.
Wybuchliśmy śmiechem.
-To może ciastko albo kawa ? – nie dawał za wygraną chłopak.
Po chwili zastanowienia, doparłam, że chętnie.
-Ale pamiętaj, żeby mi odkupić tego nowego Ipoda- powiedziałam, siadając do stolika.
-Ależ oczywiście – odpowiedział Harry, z tym swoim uśmiechem.
Ponownie wybuchliśmy śmiechem, który rozniósł się na całą kawiarenkę
*
Godziny mijały nieubłagalnie. Większość czasu spędziliśmy na rozmowach. Hazz opowiadał mi o wszystkim. Zarazem, o tym co uwielbia, a tego czego się boi. Po tych kilku godzinach, czułam się tak, jakbym znała jego cały życiorys. To było naprawdę miłe. Nigdy, z żadnym chłopakiem tak nie rozmawiałam. Nigdy, nie czułam się tak, przy jakimkolwiek chłopaku.
-Harry, bardzo cię przepraszam, ale muszę już iść- powiedziałam, spoglądając przez okno. Na zewnątrz robiło się coraz ciemniej.
-Nie ma sprawy. A… mogę cię odprowadzić?- zaoferował.
-Oczywiście- odrzekłam bez zastanowienia.
*
Szliśmy malowniczymi uliczkami. Hazz znał doskonale miasto, więc tym razem, nie było żadnego tłoku. Wracaliśmy milcząc. Wydawało mi się, że chłopak co chwilę na mnie spogląda i chcę coś powiedzieć, lecz coś mu nie pozwalało …
-Więc… tutaj mieszkam- powiedziałam, po długiej fali milczenia-więc.. cześć.
-Ola, czekaj…- odpowiedział, łapiąc mnie za rękę. Poczułam coś. Nie wiem jak to nazwać, ale było to niezwykłe uczucie.
-Taaak ? – zapytałam , lekko podenerwowana.
-Chciałem ci podziękować za dzisiejszy dzień – rozpoczął- naprawdę wspaniale się z tobą rozmawia , jesteś przemiłą osobą i…. z żadną dziewczyną nie miałem takiego kontaktu.
-Mi też się bardzo dobrze z tobą rozmawiało – zawtórowałam mu, nie wiedząc co powiedzieć- Myślałam, że będziesz gwiazdorzyć, ale widzę, że jesteś najzupełniej normalny…
Na słowy „gwiazdorzyć” oboje zaśmialiśmy się pod nosem.
-Olaa…- chłopak ponownie wymówił moje imię. Zaczął niebezpiecznie się przysuwać. Nasze usta dzieliło niemal kilka centymetrów. Poczułam jego ciepły oddech. Byliśmy w siebie wpatrzeni. Adrenalina osiągnęła zenitu. Nie wiedziałam, co miałam zrobić…
-Ja … muszę iść- wydukałam, przerywając jakże ważną chwilę. Nie czekając na odpowiedź chłopaka, biegiem ruszyłam do domu, szybko zatrzaskując drzwi. Będąc w moim pokoju, spojrzałam przez firankę okna. Harry nadal stał w tym samym miejscu ze spuszczoną głową. Serca krajało mi się na pół.
Darzyłam Loczka wielkim uczuciem, lecz to wszystko działo się zbyt szybko. Kilka łez spłynęło mi po policzkach. „To dzieje się zbyt szybko” , pomyślałam ponownie. Nie mogąc znieść widoku smutnego chłopaka, szybko okryłam się kocem i położyłam na łóżku. Nie wiedząc kiedy, najzwyczajniej zasnęłam jak niemowlę…
____________________________________
Druga część szóstego rozdziału dodana. Podoba się? :)
Jeżeli tak, to prosimy, zostawcie jakiś komentarz.
Mr. S :3
Bardzo fajne ;) Serdecznie zapraszam na mojego bloga o nich :D Zamieszczam tam ich najnowsze zdjęcia , filmiki itp. :] link: http://onedirectionpolandfan.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń